Parę miesięcy przed wakacjami kilku dziennikarzy „TeXT-u” rozpoczęło projekt „Pomagajmy!”, w ramach którego aktywnie działają w Domu Pomocy Społecznej Św. Rocha w Poznaniu. W tym artykule opowiem, jak wygląda nasza praca i nie tylko.
Czego się spodziewać?
Duże drzwi. Za nimi kolorowe ściany i zabawki. Na drugim piętrze budynku wchodzimy do ciepłych, przyjaznych pomieszczeń. W jednym pokoju na łóżku leży Klaudia. O tej porze często słucha muzyki klasycznej. Naprzeciwko jest pokój Antka i Mateusza. Chłopcy lubią bawić się na dywanie. Antek najlepiej czuje się w małym zielonym namiocie, a Mati uwielbia obserwować koła od wózka spacerowego. W tym wózku leży Krystian. Jest jeszcze mały. Patrzy na wszystkich dookoła i odwzajemnia każdy uśmiech.
Dwa piętra niżej są kolejne drzwi. Wystarczy tylko się uśmiechnąć i je otworzyć, a można przeżyć niesamowitą przygodę. Kolejna rozmowa z Anią, jeszcze jeden spacer z Alicją, której można powiedzieć absolutnie wszystko. A także odwiedzenie nowego placu zabaw z Anielką i wyścigi z Nikolą. Mnóstwo uśmiechu. A to tylko niektóre z dzieci.
W Domu Pomocy Społecznej Św. Rocha dzieciaków dotkniętych niepełnosprawnością intelektualną jest sporo. Mieszkają na różnych piętrach i należą do różnych grup. Koło domu jest hostel – mieszkają tam starsze dziewczyny. Każde z dzieci ma swoją historię. Niektóre są całkiem małe, inne starsze. W każdym jest coś wyjątkowego – coś, co sprawia, że trudno ich nie lubić.
Działanie to podstawa!
W Domu Pomocy Społecznej jest zawsze wiele pracy. W tym miejscu należy wspomnieć o pracownikach oraz siostrach, które opiekują się dziećmi codziennie. Dzięki nim organizowane są wszystkie imprezy, takie jak urodziny podopiecznych, czy Dzień Dziecka. Mali mieszkańcy Domu mają zawsze zapewnioną opiekę, duży ogród, plac zabaw, a nawet basen. Czasami brakuje im tylko kogoś, kto przytuli, zabierze na spacer, pogada, poczyta, pośpiewa.
Pracownicy nie zawsze przecież mają na to czas. Muszą myć, karmić, przewijać dzieciaki i podawać im leki – jednym słowem dbać o to, żeby wszystko było w porządku. W tym momencie okazję do wykazania się mają wolontariusze. To oni mogą chodzić z dziećmi na spacery, rozmawiać z nimi, czytać im i śpiewać.
Poznajcie dziennikarzy - wolontariuszy
Łukasz, Michał, Kinga i Ja. Jesteśmy tylko czwórką z ekipy ok. 30 osób działających aktywnie w DPS. Jesteśmy również dziennikarzami młodzieżowej gazety ”TeXT” i realizujemy nasz projekt „Pomagajmy!”.
Wszyscy uczymy się od dzieciaków wielu ważnych rzeczy. Każda wizyta w Domu jest cennym doświadczeniem, ale również miłym sposobem na spędzenie czasu. Ostatnio czytaliśmy Antkowi i Brunonowi opowiadania i wierszyki, a potem poszliśmy na przechadzkę wokół budynku. Z Klaudią najlepszy kontakt ma Łukasz. Zawsze bierze ją na ręce i pyta, co u niej. Mała odpowiada wesołym spojrzeniem. Jeżeli pogoda dopisuje zawsze zabieramy naszych podopiecznych na spacery. Potem wracamy do Domu i bawimy się z nimi. Do dyspozycji mamy dużo zabawek, kolorowych klocków, poduszek. Staramy się wypełnić ten czas, jak najbardziej wartościowo, aby dzieci skorzystały z niego, jak najlepiej.
Przy pierwszych odwiedzinach w Domu trochę się stresowałam. Nie wiedziałam, co robić i jak postępować z dziećmi. Wciąż boję się, że jeśli zrobię coś nie tak, to skrzywdzę tych małych ludzi. Na szczęście najważniejsze jest się uczyć, a tutaj każdy docenia poświęcony przez wolontariuszy czas.
Michał przyznaje, że przebywanie z dziećmi uczy go cierpliwości. Wcześniej nigdy nie brał udziału w żadnych akcjach charytatywnych, a teraz uwielbia spędzać czas z malutkim Mateuszem, któremu pomaga stawiać jego pierwsze kroki.
Nie od dziś wiadomo, że wolontariat jest przepiękną formą relacji z innymi istotami, w której każdy z nas może się spełnić. Najważniejszy w tym wszystkim zdecydowanie jest uśmiech. Każde z dzieci odpowie uśmiechem. To najpiękniejsza i najmocniejsza wartość w całym Domu Pomocy Społecznej.
Aleksandra Jarocka